Czy Gwiazdka bez marketingu i promocji by umarła?
Dzisiaj będzie mało o zdjęciach a dużo o okazjach towarzyszących/przyświecających sesjom zdjęciowym. Nina jak to bywa z dzieciakami w tym wieku do sesji fotograficznej z okazji chrztu pozowała wyśmienicie. Prawdę powiedziawszy, jej tego dnia było wszystko jedno, do zdjęć z okazji czego będzie pozować. Liczyły się inne rzeczy: czy mama jest blisko, czy ubranko nie ciśnie, czy włożą mi na głowę tą obrzydliwą czapkę, czy będzie mi głodno/zimno/gorąc/mokro w pieluszce. Nie śmiejcie się! Takie jest podejście do sesji zdjęciowej moich modeli w wieku do 1 roku życia. Ich mina na zdjęciach odzwierciedla tylko to, jak się dzieciaki czują w danej chwili, a nie to czy im się bycie gwiazdą na sesji fotograficznej podoba. W wieku około 2 lat dochodzą to tego różne humorki i tak towarzyszą one modelom na sesjach zdjęciowych do końca życia. Przy wystąpieniu humorka w najsilniejszym stadium, tzw. gwiazdorzenie, wywoływana jest silna potrzeba, którą łagodzą, np. Snikersy.
Warto dodać, że dla Niny zdjęcia z tego dnia, zgromadzone w albumie lub przechowywane w wirtualnej chmurze, będę jedynym wspomnieniem chrztu (no pozostaje kwestia co wyszło panu Dziadkowi, bo nie odpuszczał i cały czas nam asystował, co ma jedną wadę, mianowicie ciężko go uchwycić i dość często twarz przesłania mu aparat, ech co zrobić … Chwał, że nie było tzw. wujka z tabletem ;) ). I tak po latach, gdy Nina kiedyś postanowi na nie zerknąć, pewnie nabiorą dla niej innego znaczenia. A póki co za kultywowanie tradycji i organizację całych obchodów odpowiedzialni są rodzice. Zapraszają gości, uczestniczą w mszy świętej, święcą białą szatę, zapalają świecę, namaszczają dziecko znakiem krzyża, rodzice a także rodzice chrzestni podpisują niezbędne ale zobowiązujące dokumenty, a po całej oficjalnej części ceremonii rodzina najczęściej udaje się na wspólny obiad. Zwróćcie uwagę ile zwyczajów/schematów w tym wszystkim, ile naszej tradycji.
Zdjęcie ze chrztu też jest swojego rodzaju zwyczajem/tradycją towarzyszącą uroczystości chrztu. Można to sprawdzić zadając proste pytanie: Kto będzie robił zdjęcia z chrztu? – Nikt? No jak to. I już wszyscy wyciągają z kieszeni komórki. Tak, tak, żeby uniknąć takich scen, które wiążą się efektem zdjęć finalnych kiepskiej jakości polecamy zaprosić fotografa. Ale o przewadze fotografii nad zdjęciami pstrykniętymi w stylu a’la selfi z komórki, może porozmawiamy przy innej okazji.
Wróćmy jednak do okoliczności towarzyszącym zdjęciom a właściwie do obrzędów/zwyczajów/schematów, przy których zdjęcia są nieodzownym atrybutem uroczystości. Mamy różne tradycje, od chrztów po Halloween. Część pochodzi z wiary katolickiej, część ciągnie się za nami jeszcze z wierzeń słowiańskich a inne napłynęły do nas z dalekich zakątków świata. Z tradycjami jednak jest tak, że mają one tendencje do wymierania. Jakby nie patrzeć mówimy o wymarłych tradycjach, wymienianiu tradycji. Zastanawialiście się kiedyś od czego to zależy, że jedne przetrwają a drugie umrą? Jak widać na załączonym obrazku tradycja chrztu świętego miewa się całkiem nieźle a ja się mają inne tradycje?
Refleksje nad pojęciem tradycji naszły mnie ostatnio 23 czerwca, czyli dzień przed Nocą Świętojańską. I jak już zdążyliście zauważyć nie omieszkałem się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami. A wszystko zaczęło się od tego, że skoro nie urodziłem się w Gdyni, swego czasu zapytałem rodowitego mieszkańca „– Słuchaj, Gdańsk ma swoje mity, Kaszubi posiadają swoje legendy a jakie opowieści ma Gdynia?” Mój kolega myślał, myślał i w końcu mówi: „Ma Noc Świętojańską”. Ja na to„-Fajnie, fajnie ale wszyscy cała Polska obchodzi Noc Świętojańską” A on na to: „-Może i obchodzi, ale czy Wy palicie ogniska?” I powiem szczerze, że w końcu mnie zaintrygował, ponieważ nie zdarzyło mi się palić ogniska z okazji Nocy Świętojańskiej.
Kolega ciągnął swoją opowieść „-Michał, bo u nas jest tak, że nasza główna ulica nazywa się Świętojańska. Przez to Noc Świętojańską świętujemy w Gdyni szczególnie. Kiedy byłem dzieciakiem konkurowaliśmy między osiedlami. My kontra chłopaki z osiedla po drugiej stronie ulicy. W Noc Świętojańską wszyscy paliliśmy ogniska a wygrywał ten, który oczywiście rozpalił więcej ognia. Tego dnia cała Gdynia, na każdym osiedlu paliła ogniska. Drewno zbieraliśmy przez około trzy tygodnie. Chowaliśmy je po garażach, klatkach, piwnicach, żeby nikt nam go nie ukradł. Jakbyś dzień przed Nocą Świętojańską poszedłeś do pobliskiego lasu, to na ziemi nie uświadczyłbyś samotnej gałązki. Wszystko było pozbierane! Dla lasu chodziliśmy z siekierami, toporami, ciągnęliśmy drzewa przez ulicę. A w Noc Świętojańską paliliśmy wspólnie ogień. Wieczorami do dzieciaków z bloku dołączali dorośli. Smażyli kiełbaski, popijali browarka. Te ogniska jakoś łączyły nasze dzielnice, tworzyły wspólnotę. Na te ognisko czekaliśmy cały rok…”.
Trochę brzmiało mi to bajkowo, ponieważ słabo mogłem wyobrazić sobie dzieciaki ciągnące kłody przez ulice i wielkie ogniska płonące w środku jednego z największych miast Polski. Jednakże umówiliśmy się, że w Noc Świętojańską to sprawdzimy. Spotkaliśmy się po 20:00 i zaczęliśmy objeżdżać po kolei największe blokowiska w Gdyni w poszukiwaniu życia i ognisk. Od dzielnicy do dzielnicy i następna i kolejna. Trochę ognisk znaleźliśmy. Z pięć na osiedlach i dwa zapalone na Polance Redłowskiej. Widok był niesamowity, jednakże tylko na jednej dzielnicy faktycznie odzwierciedlał opowieści mojego kolegi. Wiecie, taki krajobraz: pełno dzieciaków, bitwy na płonące patyki, biegające psy, ktoś na rowerze, kiełbaski, sąsiedzi na balkonach. W pozostałych miejscach te ogniska były już takie bardziej miejskie, cywilizowane, znaczy się szczątkowe. Chociaż jak przejeżdżaliśmy samochodem, w poszukiwaniu ognisk, to wydawało się nam czasami, że czujemy zapach dymu unoszącego się w powietrzu. Nie wiem czy to były ogniska czy nasza podświadomość.
Z kolei na Polance Redłowskiej było naprawdę dużo ludzi, pomimo tego, że był to czwartek. Paliły się dwa duże ogniska a mnóstwo ludzi wokół nich grillowało, piekło kiełbaski, piło browary. Jednak rzuciło nam się w oczy, że Ci wszyscy ludzie byli w naszym wieku. Nie było ludzi młodszych, nie było ludzi starszych. Jaki z tego wniosek? Pewnie mniej więcej taki, że ta tradycja należy do tych z kategorii wymierających. A co za tym idzie, jak nasze pokolenie przestanie organizować ogniska, to już następne nie będzie kontynuowało tradycji. Zaczęliśmy się zastanawiać co jest przyczyną tego, że tradycja umiera? Dlaczego już młodsze pokolenia nie palą ognisk? I doszliśmy do wniosku, że powodów jest dużo. Najistotniejszym jest pewnie fakt, że po prostu dzieciaki nie wychodzą na podwórko w związku z tym nie mają kolegów do wspólnego palenia ognisk.
Mój kolega trochę winy przepisywał również miastu Gdynia, ponieważ wcześniej miasto również organizowało ognisko na plaży dla kultywowania zwyczaju. Później przestało i skupiło się na obchodach Cuda Wianków, już w weekend i już bez ogniska… Czyli zabrakło wsparcia władz, zabrakło marketingu i promocji. W końcu mamy tak dużo „atrakcji” do wyboru, obowiązków do spełnienia, obietnic do zrealizowania, nasze życie płynie szybko…. Gdyby marketing i promocja nie przypominały nam o Dniu Ojca, Dniu Kobiet, Święcie Niepodległości to z czasem przestalibyśmy je obchodzić, a na ich miejsca weszłyby obchody dni bardziej rozpromowanych medialnie, może Halloween?
Stawiając kropkę nad i: Czy Waszym zdaniem, nawet Gwiazdka bez marketingu i promocji by umarła?
Czy dalej uważacie, że Wasze produkty i usługi sprzedadzą się same, bez marketingu i promocji, ponieważ są świetne? Jeżeli nawet ktoś z Was będzie się upierał przy takiej tezie, to rozważcie przynajmniej zrobienie dobrych zdjęć, które pozwolą na zaprezentowanie Waszej oferty na www zgodnie ze stwierdzeniem: „jak Cię nie ma w internecie to nie istniejesz”.